Problemy z 600-leciem Łodzi – czyli katastrofa organizacyjna

Piszę to parę godzin przed rozpoczęciem koncertów, podczas trzeciego dnia festiwalu organizowanego z okazji urodzin Łodzi. Czuję, że istotne będzie napisać to wszystko nie tylko dlatego, że jestem łodzianinem, nie dlatego, że prowadzę profil muzyczny mający prawie 350 obserwujących, a głównie dlatego, że na terenie otwartej imprezy bawi się i bawić będzie ogromna część osób, które znam.

Muszę to powiedzieć z żalem, bo festiwal, na który czekałem już od dawna i który powinien mi, jako osobie z tego miasta przynieść dumę okazał się wielką katastrofą organizacyjną. Darmowy festiwal, od którego można było się spodziewać ogromnego ruchu.

Wydarzenia z drugiego dnia mnie zmroziły. Na szczęście nie było mnie już wtedy przy głównej scenie, a dowiedziałem się o zajściach dopiero dzisiaj (30 lipca). Już opuszczając wczoraj teren festiwalu rzucił mi się w oczy ogromny tłum czekający na to, by wejść pod główną scenę. Ledwo udało mi się przez niego przecisnąć (a co dopiero jakiemuś drogiemu samochodowi z przyciemnianymi szybami limuzynowymi przejeżdżającemu powoli przez sam środek). Wiedziałem, że już nie uda mi się wejść z powrotem. Pobiegłem do Manufaktury, gdzie było spokojniej i na tym kończą się moje przykre doświadczenia.

Jednak dziś trafiły do mnie nagrania z tłumu pod główną sceną ukazujące grupy dziesiątek czy setek ludzi oglądających koncert z terenu budowy wieżowca, wchodzące na wysokie piętra a nawet na żurawie budowlane. W tej sytuacji nie chcę obwiniać organizacji festiwalu za zbiorową głupotę ludzi narażających się na ogromne niebezpieczeństwo. Gdzie zdrowy rozsądek? Nie muszę chyba mówić, jak to się mogło skończyć.

Nie tylko to, w tłumie zdarzały się wypadki omdleń i ataków paniki, co zobaczyłem na własne oczy, gdy grał zespół Otsochodzi. Wokalista cztery razy przerwał koncert, aby wezwać pomoc medyczną pod scenę. Rzecz w tym, że musiał ją wzywać. Nie powinno być pod sceną medyków udzielających natychmiastowej pomocy, gdy tylko coś idzie nie tak? Może to ja przez kąt kamery pokazującej co się tam dzieje nie widziałem czegoś. Ale opisy zdarzeń osób, które doświadczyły tego bezpośrednio są niczym z jakiegoś horroru. To było pewne, że przyjdą tłumy i zdarzą się takie przypadki, jednak zdaje się, że miasto było kompletnie nieprzygotowane na taki ciąg wydarzeń.

Jasne, piszę to jeszcze w czasie trwania festiwalu, kiedy emocje są świeże a ja nadal łapię się za głowę. Ale wydaje się, że nikt inny tego nie powie, bo oficjalne social-media miasta Łodzi kompletnie olały temat i do tej pory nie wydano nawet oświadczenia. A zapewniam Was, że to szybko trafi do mediów biorąc pod uwagę ilość dziennikarzy i tłumy dziesiątek tysięcy ludzi będących wtedy na miejscu. I wtedy będzie to wstyd na całą Polskę. Bo nikt nie chce brać odpowiedzialności za narażanie życia i zdrowia ludzi.

Każdego, kto pójdzie na festiwal, każdego, kto znajdzie się w dużym tłumie proszę o ostrożność i rozsądek. Pilnujcie swoich rzeczy. Jeśli widzicie, że obok was komuś coś się dzieje – ruszajcie do pomocy. Bawcie się z szacunkiem do siebie i drugiej osoby.

Nie pozdrawiam tego pana, który pierwszego dnia popchnął mnie z całej siły ręką uderzając mnie łokciem, gdy wychodziłem z tłumu, a także każdego, kto włamał się na plac budowy.

Kasetowy Diler


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *